środa, 15 października 2014

Miała coś w sobie, coś co nie pozwalało mu o niej zapomnieć.

Jak co rano zerwała się skoro świt i pognała po świeże pieczywo dla niego .
Gdy kroiła pomidora do kuchni wszedł on, ubrany jak zwykle w garnitur z teczką w ręku.
-No jak ty wyglądasz?- Mężczyzna jak to miał w zwyczaju podniósł głos.
-Przepraszam...- Rzuciła i wróciła do czynności wcześniej wykonywanej.
-Inne kobiety dbają o siebie, a nie tak jak ty.
-Inne kobiety też pracują!
-Moja żona nie będzie pracowałać!- Mężczyzna zbliży się i złapał dziewczynę za nadgarstek- Rozumiemy się?- Spytał wzmacniając uścisk.
-Puść, boli- Dziewczyna resztkami sił prosiła by przestał.
-Bo ma boleć! Nie będziesz pracowała!- Z całej siły popchnął ją na szafkę. Dziewczyna z impetem uderzyła o blat. Później w jej pamięci pozostały tylko ciosy zadawane przez mężczyznę.
-Proszę... -Wychrypiała między kolejnymi uderzeniami.
-Masz szczęście, że się spieszę.- Mężczyzna jak gdyby nic zaczął pakować swoje drugie śniadanie do teczki. -Będę o 15 tylko postaraj się z tym obiadem, a nie tak jak wczoraj!
Tak jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca mężczyzna opuścił mieszanie, a ona jeszcze długo leżała na zimnych płytkach cicho szlochając. Prawie co dziennie tak było, niszczą ją, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Po około godzinie leżenia na tych zimnych płytkach i płaczu dziewczyna podniosła swoje wątłe jak i obolałe ciało. Jak tylko mogła zakryła ślady po horrorze, które całkiem nie dawno miał miejsce i wcześniej chwytając torebkę i okulary przeciwsłoneczne wyszła z mieszkania. Kuły ją spojrzenia ludzi, którzy to dziwnie jej się przyglądali, gdy będąc w supermarkecie wciąż miała na sobie okulary przeciwsłoneczne. Doskonale zdawała sobie sprawię, jak zaistniała sytuacja może wyglądać, ale kto by je ściągnął jak by pod jego okiem znajdowała się wręcz krwisto czerwona śliwa. 
Dziewczyna jak tylko mogła uwijała się by jak najszybciej opuścić market. Po powrocie do domu szybko zajęła się przygotowywaniem obiadu. Gdy danie znajdowało się już w piekarniku zabrała się za sprzątanie. Jej mąż tak jak za powiedział był kilka minut po 15. 
-Co dziś na obiad?- Spytał  siadając do stołu.
-Udka zapiekane z ziemniakami i warzywami.- Odpowiedziała zabierając się za nakładanie obiadu.
-No może być... Nałóż też sobie!- Powiedział odbierając swój talerz.
-Dziękuję, nie jestem głodna.- Dziewczyna jak najszybciej chciała opuścić kuchnię.
-Żona powinna jadać z mężem !-Krzyknął.
-Ale naprawdę nie chce... -Odburknęła.
-Mam Cię inaczej przekonać skoro słowa nie docierają?!-Mężczyzna już na dobrze się zdenerwował.
-Już sobie nakładam.
Jedli w ciszy. Po obiedzie ona zabrała się za uprzątnięcie po obiedzie, a on poszedł się przebrać.
-Pójdziesz mi do sklepu po piwo - Powiedział wchodząc do kuchni.- Przy okazji kupisz coś na sernik, bo mam na niego ochotę. - Mężczyzna wręczył jej 50 złotowy banknot.- Tylko przynieś mi rachunek i resztę!- Pogroził dziewczynie.
Nie wiele myśląc ubrała kozaki, chwyciła kurtkę i wyszła. 
Idąc do sklepu zaczęła płakać, już od dawna tego nie wytrzymywała, ale wiedziała, że nie ma się do kogo zwrócić. Gdy wróciła do domu jej mąż leżał na kanapie, szybko podała mu piwo i udała się do kuchni przygotowywać ciasto.
-A gdzie reszta i paragon?!- Mężczyzna stał oparty o futrynę drzwi i jej się przyglądał.
-Aaa , już daję- Dziewczyna udała się do przedpokoju po pieniądze.
-Zapomniałaś.., Taaa, powiedzmy.- Paragon dokładnie został przeanalizowany przez niego jak i reszta. 
Jak co wieczór jej mąż gdzieś wychodził, a ona płakała w łazience pod prysznicem. Tylko ten przekręcony zamek w drzwiach dawał jej jakieś poczucie bezpieczeństwa . Miała już dość swojego życia. Co wieczór zastanawiała się czemu jej mąż tak bardzo się zmienił, nie rozumiała jego zachowania. Nie było dnia by jej nie pobił. Nie raz zdarzało się, że sąsiedzi pukali, ale w tedy wszystko ucichało. 


Dziś też ją widział. Wiedział, że te okulary nie wróżą nic dobrego. Tak bardzo chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak. Często spotykali się w windzie, mimo że zaczynał rozmowę dziewczyna była mało mówna. Ale udało się mu poznać jej imię Inga, nie wiedział dlaczego , ale właścicielka tego imienia tak bardzo mu zapadła w pamięci. Miała coś w sobie, coś co nie pozwalało mu o niej zapomnieć.


___________________________________________________________
Dość długo mnie nie było. Jakiś tydzień temu napisałam rozdział, po czym znikł. Nie wiem co się stało, ale gdy tylko otiwerałam Blogerra, miałam mega wkurw. Rozdział jest podobny do tamtego,ale nie taki sam, bo nie jest to możliwe. 

Kochani chciałabym, żeby każdy który to czyta zostawił po sobie komentarz, bo nie wiem czy jest dla kogo to ciągnąć. 
Buziaczki Lolkaaa:**


5 komentarzy:

  1. On ma coś nierówno pod sufitem. Niech ona go zostawi, bo jak nie to może się skończyć bardzo źle ;C

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o jej.
      lubię takie historię. jestm stuprocentowo na tak i już czekam na nstp.
      ps fajnie by było, jakbyś dodawała jakieś soundtracki do tego rozdziałów :P
      i zapraszam do mnie i również liczę na komentarz :)

      Usuń
  3. huhuhuhuhuhuhuhhu <3 kocham kocham to opko !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. jejusiu! cudowny rozdzial. osobiscie mysle, ze Niko szybko jej pomoze, a Inga zostawi tego drania. pozdrawiam i zapraszam do siebie:* http://volleyball-its-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń