piątek, 17 października 2014

Chciał iść z Ingą i obić jej mężowi mordę.

Szła ulicą. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Tym razem jej mąż nie oszczędzał jej. Na jej prawym policzku gościło czerwone znamię po uderzeniu zadanym przez Radka, tak samo jak i pod okiem, jej twarz szpeciło też kilka zadrapań powstałych podczas całej szamotaniny. Poszło o jakąś bzdurę dziewczyna sama już nie pamiętała o co... Potem pamięta tylko wyzwiska, które wydobywały się z ust jej męża, nie wspominając o wulgaryzmach. Radek stawał się coraz bardziej agresywniejszy, a ona słabsza. Na początku dziewczyna myślała, że jej mąż ma ciężkie dni w pracy i po prostu nie radzi sobie, że stresem, myślała że to jednorazowy czyn. Ale potem zaczęło się to powtarzać, aż w końcu nie było dnia by Inga nie została pobita przez niego. Chciała z kimś porozmawiać, ale z kim ? Rodzina ? Została oddana do okienka życia jako niemowlę, dlatego nie ma pojęcia kto jest jej matką. Znajomi? Mieszkają w Krakowie. Od ich przeprowadzki do Rzeszowa nie ma nikogo, poza swoim mężem... Jej nogi poniosły ją do jednego z Rzeszowskich parków. Usiadła na jednej z ośnieżonych ławek i dała upust swoim emocją. 
-Przepraszam- Dziewczyna drgnęła i podniosła wzrok na stojącego koło niej mężczyznę.
-Tak, słu- cham- Powiedziała próbując się uspokoić.
-My się znamy- Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na mężczyznę. 
-A tak, tak- Mężczyzna przysiadł się do niej.
-Nie bój się pomogę Ci.
-Mi nie da się pomóc... - Z jej oczu znów zaczęła lecieć słona ciecz.
-I tak spróbuję- Chłopak podał jej paczkę chusteczek.- Czemu mu na to pozwalasz?
-Nie wiem Nikolayu... -Jej wzrok utkwiony był na jej paznokciach, tak jakby wydawały jej się niezmiernie ciekawe w tej chwili.
-Niko wystarczy. Czemu się nie wyprowadzisz? Nie możesz dać się tak traktować
-Gdzie ja mam się wyprowadzić? Nie mam nikogo prócz jego...- Inga znów zaczęła cicho szlochać. 
-Masz mnie... Jak coś to wiesz 5 piętro. - Chłopak zaczął gładzić ją po plecach, na co dziewczyna syknęła.-Przepraszam... Tak też... No wiesz? 
-Tak... Wczoraj zapomniałam kupić mu piwa.
-Co za skurwysyn! Nie martw się Inga jeszcze dziś pomyślę jak Ci pomóc.
-Ja już muszę iść... I tak mi się dostanie... 
- Pójdę z tobą. '
Do bloku szli w milczeniu. Ingi wzrok utkwiony był w podłoże, a chłopak obserwował ją. 
-Niko dziękuję... - Dziewczyna dopiero odezwała się pod klatką. 
-Nie masz za co. Masz telefon?
-Yy no tak.
-To daj.- Chłopak zaraz po tym przechwycił jej telefon.
-Jak coś to mój numer zapisałem pod nazwą Anią, żeby twój mąż nie robił problemów...
-Nie musiałeś...
-Musiałem, jak coś to dzwoń. Trzymaj się Inga. Pomogę Ci, tylko muszę wymyśleć jeszcze jak. 
-Dzięki Niko, ja już lecę bo i tak będzie na górze piekło...
-Trzymaj się! Jak coś to pamiętaj, że możesz do mnie przyjść o każdej porze dnia i nocy.


Chciał iść z Ingą i obić jej mężowi mordę. Nie rozumiał jak taka dziewczyna może być z takim skurwysynem. Gdy dziś wracał z treningu i zobaczył ją na ławce płaczącą, musiał podejść. Teraz wie, że musi jej jakoś pomóc, ale jak? 

Dziewczyna miała szczęście, jak wróciła do domu, jej męża nie było. Szybko chwyciła za piżamę i udała się do łazienki. Tego potrzebowała, rozluźnienia i ciepła, które dawała jej woda. Zaraz po kąpieli nastawiła czajnik i zasypała herbatą jej ulubiony kubek w misie. W tym czasie rozbrzmiał dzwonek jej telefonu. Inga pognała do torebki w poszukiwaniu go, gdy wreszcie go znalazła jej oczom ukazała się wiadomość.



"Wszystko u Ciebie dobrze? Anka:)" 

Dziewczyna uśmiechnęła się do telefonu i szybko odpisała.

"Tak dziękuję Aniu wszystko dobrze, właśnie robię sobie herbatkę:")"

Inga doskonale wiedziała, że jej mąż będzie jak zawsze przeglądał jej telefon i musi stwarzać pozory jakby domniemana "Anka" nie wiedziała nic o ich problemach.

================================================================
I mamy następny rozdziałek :) 
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta?
Następny rozdział gdy pojawi się 13 kom. :)
Lolkaaa:)
  

środa, 15 października 2014

Miała coś w sobie, coś co nie pozwalało mu o niej zapomnieć.

Jak co rano zerwała się skoro świt i pognała po świeże pieczywo dla niego .
Gdy kroiła pomidora do kuchni wszedł on, ubrany jak zwykle w garnitur z teczką w ręku.
-No jak ty wyglądasz?- Mężczyzna jak to miał w zwyczaju podniósł głos.
-Przepraszam...- Rzuciła i wróciła do czynności wcześniej wykonywanej.
-Inne kobiety dbają o siebie, a nie tak jak ty.
-Inne kobiety też pracują!
-Moja żona nie będzie pracowałać!- Mężczyzna zbliży się i złapał dziewczynę za nadgarstek- Rozumiemy się?- Spytał wzmacniając uścisk.
-Puść, boli- Dziewczyna resztkami sił prosiła by przestał.
-Bo ma boleć! Nie będziesz pracowała!- Z całej siły popchnął ją na szafkę. Dziewczyna z impetem uderzyła o blat. Później w jej pamięci pozostały tylko ciosy zadawane przez mężczyznę.
-Proszę... -Wychrypiała między kolejnymi uderzeniami.
-Masz szczęście, że się spieszę.- Mężczyzna jak gdyby nic zaczął pakować swoje drugie śniadanie do teczki. -Będę o 15 tylko postaraj się z tym obiadem, a nie tak jak wczoraj!
Tak jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca mężczyzna opuścił mieszanie, a ona jeszcze długo leżała na zimnych płytkach cicho szlochając. Prawie co dziennie tak było, niszczą ją, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Po około godzinie leżenia na tych zimnych płytkach i płaczu dziewczyna podniosła swoje wątłe jak i obolałe ciało. Jak tylko mogła zakryła ślady po horrorze, które całkiem nie dawno miał miejsce i wcześniej chwytając torebkę i okulary przeciwsłoneczne wyszła z mieszkania. Kuły ją spojrzenia ludzi, którzy to dziwnie jej się przyglądali, gdy będąc w supermarkecie wciąż miała na sobie okulary przeciwsłoneczne. Doskonale zdawała sobie sprawię, jak zaistniała sytuacja może wyglądać, ale kto by je ściągnął jak by pod jego okiem znajdowała się wręcz krwisto czerwona śliwa. 
Dziewczyna jak tylko mogła uwijała się by jak najszybciej opuścić market. Po powrocie do domu szybko zajęła się przygotowywaniem obiadu. Gdy danie znajdowało się już w piekarniku zabrała się za sprzątanie. Jej mąż tak jak za powiedział był kilka minut po 15. 
-Co dziś na obiad?- Spytał  siadając do stołu.
-Udka zapiekane z ziemniakami i warzywami.- Odpowiedziała zabierając się za nakładanie obiadu.
-No może być... Nałóż też sobie!- Powiedział odbierając swój talerz.
-Dziękuję, nie jestem głodna.- Dziewczyna jak najszybciej chciała opuścić kuchnię.
-Żona powinna jadać z mężem !-Krzyknął.
-Ale naprawdę nie chce... -Odburknęła.
-Mam Cię inaczej przekonać skoro słowa nie docierają?!-Mężczyzna już na dobrze się zdenerwował.
-Już sobie nakładam.
Jedli w ciszy. Po obiedzie ona zabrała się za uprzątnięcie po obiedzie, a on poszedł się przebrać.
-Pójdziesz mi do sklepu po piwo - Powiedział wchodząc do kuchni.- Przy okazji kupisz coś na sernik, bo mam na niego ochotę. - Mężczyzna wręczył jej 50 złotowy banknot.- Tylko przynieś mi rachunek i resztę!- Pogroził dziewczynie.
Nie wiele myśląc ubrała kozaki, chwyciła kurtkę i wyszła. 
Idąc do sklepu zaczęła płakać, już od dawna tego nie wytrzymywała, ale wiedziała, że nie ma się do kogo zwrócić. Gdy wróciła do domu jej mąż leżał na kanapie, szybko podała mu piwo i udała się do kuchni przygotowywać ciasto.
-A gdzie reszta i paragon?!- Mężczyzna stał oparty o futrynę drzwi i jej się przyglądał.
-Aaa , już daję- Dziewczyna udała się do przedpokoju po pieniądze.
-Zapomniałaś.., Taaa, powiedzmy.- Paragon dokładnie został przeanalizowany przez niego jak i reszta. 
Jak co wieczór jej mąż gdzieś wychodził, a ona płakała w łazience pod prysznicem. Tylko ten przekręcony zamek w drzwiach dawał jej jakieś poczucie bezpieczeństwa . Miała już dość swojego życia. Co wieczór zastanawiała się czemu jej mąż tak bardzo się zmienił, nie rozumiała jego zachowania. Nie było dnia by jej nie pobił. Nie raz zdarzało się, że sąsiedzi pukali, ale w tedy wszystko ucichało. 


Dziś też ją widział. Wiedział, że te okulary nie wróżą nic dobrego. Tak bardzo chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak. Często spotykali się w windzie, mimo że zaczynał rozmowę dziewczyna była mało mówna. Ale udało się mu poznać jej imię Inga, nie wiedział dlaczego , ale właścicielka tego imienia tak bardzo mu zapadła w pamięci. Miała coś w sobie, coś co nie pozwalało mu o niej zapomnieć.


___________________________________________________________
Dość długo mnie nie było. Jakiś tydzień temu napisałam rozdział, po czym znikł. Nie wiem co się stało, ale gdy tylko otiwerałam Blogerra, miałam mega wkurw. Rozdział jest podobny do tamtego,ale nie taki sam, bo nie jest to możliwe. 

Kochani chciałabym, żeby każdy który to czyta zostawił po sobie komentarz, bo nie wiem czy jest dla kogo to ciągnąć. 
Buziaczki Lolkaaa:**


wtorek, 7 października 2014

Początek zamieszania związanego z zauroczeniem.

Wybudziła się natychmiast i doprowadziła swoje wątłe ciało do pozycji siedzącej. Nerwowo przeczesała swoje kruczo czarne włosy. Jej czoło pokrywało kilka kropel potu. Serce biło w zastraszająco szybkim tempie, a oddech był znacznie przyspieszony. Rozejrzała się nerwowo, po chwili spostrzegła tak bardzo upragniony przedmiot- komórke, która wskazywała godzinę 3:42. Świetnie, pomyślała i bezwładnie opadła na materac. Obok niej leży mężczyzna, który kiedyś był dla niej wszystkim, a teraz? No właśnie co teraz? Jej mąż od zawsze był troskliwy, uczuciowy, wydawało jej się, że ją kocha, ale czy kochał? Wzięli ślub, obydwoje chcieli żeby ich miłość dopełnił jeszcze jeden owoc ich miłości, mieszanka jej i jego. Po roku starań okazało się, że on nie może mieć dzieci i w tedy wszystko się zmieniło.Jego serce zaczęło przypominało twardy głaz. Byli po ślubie dopiero 2 lata, a już przeżywali kryzys. Bardzo  to martwiło jak i raniło, a jego? On rzadko bywał w domu, a jak już był to ciągle się kłócili. Traktował jak służącą, która ciągle obrażał i poniżał. A ona? Ona nie miała nic. Co z tego że skończyła filologię angielską, jak nie mogła pracować. On nie chciałby ona pracowała, a ona to uszanowała. Czy zrobiła błąd? Teraz jest tego pewna, nie powinna się na taki układ zgadzać. A teraz czemu mu się nie sprzeciwi?Teraz boi się, boi się mu powiedzieć o tym. Boi się jak zareaguję. Boi się, że znowu podniesie na nią rękę... Boi się.
Nerwowo przekręcała się na łóżku próbując zasnąć i zahamować lawinę natłaczających myśli. Do jej oczu napływają łzy, to nie tam miało być. Od zawsze byłą sama, potem spotkała jego, jej światełko w tunelu. Był cudowny, myślała że to ten jedyny, teraz wie że się pomyliła. Przecież gdyby kochał nie bił by jej, prawda? Z jej sytuacji nie ma już wyjścia, przynajmniej tak jej się wydawało, ale czy nie było?



_____________________________________________________________________________
Rozdział powstawał bardzo długo z racji braku czasu;c Ale mam nadzieję, że jednak ktoś tu jeszcze zagląda? Jest tu kto?! :(




Buziaki Lolkaaa